Dzień Kobiet, to ja mam codziennie. Oprócz ósmego marca właśnie.
Jedyny dzień w roku, kiedy czuję wokół siebie jakąś pustkę. Nie mówię, że tak
było zawsze. Daleko szukać nie trzeba. W zeszłym roku tej pustki nie czułam.
Iście komunistyczny ten ów dzień był nawet. Imponujący bukiet czerwonych goździków, podarte już później
pończochy i noc pełna erotyzmu. Działo się. Podobną ekstazę przeżyłam również
trzy lata temu. Chociaż akurat żaden przystojniak nie znajdował się wówczas aż
tak blisko, że ciało do ciała. Wtedy mój stan posiadania stanowił totalne zero w
tej materii. Jednak obcy ludzie
obdarowali mnie takimi prezentami, że zapamiętam ten dzień do końca życia.
Słoneczny dzień pracy. Łódź. Piotrkowska. Bilety na Euro 2012! To wtedy właśnie
okazało się, że zobaczę Stadion Narodowy od środka i pokażę go synowi. Ach,
zapierał dech. Rok później zabrałam go na Camp Nou. Niesamowite wrażenia. Ale
nie o tym dziś.
Owszem, każdy ósmy marca, to kwiatki, cukierki i życzenia.
Od znajomych czy mniej znajomych. I tyle. Wolałabym żeby było tak jak rok temu.
Zajebiście. Nie mam tu na myśli jakichś wielkich, komunistycznych obchodów
tegoż święta, jednak byłoby miło dzielić z kimś emocje, poglądy. Na przykład
skąd i dlaczego jest to święto? Wiele osób kojarzy je tylko z latami
osiemdziesiątymi, kiedy zdobyło ono swoją popularność w naszej ciągle
odgrzebywanej PRL albo niestety z ruchami feministycznymi. Czy ktoś kojarzy z
lekcji historii o starożytnym Rzymie tamtejsze Matronalia? Przypadały one na
pierwszy tydzień marca, a związane były z początkiem wiosny, macierzyństwem i
płodnością. Mężczyźni wówczas obdarowywali swoje żony prezentami i spełniali
ich życzenia. Wiecie, takie małe, przyziemne sprawy. Żeby kobieta poczuła się
wyjątkowo.
Setki lat później idea święta odrodziła się najpierw w
Ameryce, a za chwilę w Europie. Miała już bardziej współczesny oddźwięk.
Chodziło o prawa kobiet z klas robotniczych. Zapieprzały jak każdy w wielkich
fabrykach bez prawa głosu, za mniejsze wynagrodzenia. Myślę, że niepotrzebnie
na przestrzeni lat włączyły się do tego feministki, bo święto zaczęło tracić na
wartości. Bo cóż to takiego feministka? Baba w portkach. Ani to chłop, ani tym
bardziej kobieta.
Dzień Kobiet to święto tych, co codziennie widzą w lustrze odbicie
prawdziwej, pięknej kobiety. Bez względu
na wiek. Na ilość zmarszczek. Na obwód w biodrach. Kobieta jest silna i krucha
jednocześnie. Uśmiechnięta, chociaż często dławi się łzami. Jak upada, to samo
dno, ale tylko po to, żeby później wejść wyżej. Do nieba. A jak do nieba, to do
siódmego. Wiecie, takie ćwiczenia, żeby nie sflaczeć. Tylko bez Chodakowskiej.
Swoją drogą, Chodakowską lubię, mimo, że nie mam siły po tych emocjonalnych
eskapadach już nogą ruszyć, to kobietę podziwiam, ma pasję. Realizuje się w tym
co robi i w głowie ma poukładane. Może kiedyś i ja skorzystam z treningów, na
razie tylko od czasu do czasu korzystam z jej książki z przepisami. Polecam.
Wracając do tego kim jest kobieta. Ta prawdziwa. Jej trener wewnętrzny
to emocje. Zagrzewają do walki albo przeciwnie, powodują, że ma ochotę umrzeć
tu i teraz. I kiedy najlepszy psychiatra mówi, że już nic nie da się zrobić, to
ona zwyczajnie wstaje, ociera łzy, poprawia makijaż i uśmiecha się do niego
mówiąc: I kto tu kogo qoorwa ma leczyć??
Kobieta potrafi robić kilka rzeczy jednocześnie. Gotować,
sprzątać, karmić dzieci, pracować zawodowo na dwóch etatach i jeszcze z
powodzeniem realizować swoje pasje. Potrafi też kochać, podziwiać, szanować.
Potrafi wiele. Albo i jeszcze więcej. Wciąż jest niedoceniana za swoją rozległą
wiedzę, ciepło, błyskotliwość umysłu. Szkalowana zaś za piękno, seksapil czy zaradność.
Zgadnijcie przez kogo. Przez babska zazdrosne. Koniec zgadywanki.
Ale prawdziwa kobieta, to nie jest perfekcyjna Pani domu.
Znajdziesz u niej kurz, brudne naczynia czy stertę prania do wyprasowania na
kanapie. Tyle, że ona tej sterty nigdy nie wyprasuje. Kiedyś włączyła żelazko i
zostawiła na cały dzień na desce. Poza tym, są lepsze rzeczy do zrobienia niż
prasowanie. Można iść do lasu na spacer i gonić za wiewiórkami. A ciuchy mają
to do siebie, że prostują się pod wpływem ciepła naszego ciała ;) Kobieta nie
jest nudna. Ale jeśli chcesz spędzić życie w kapciach na kanapie sącząc piwo
czy wino przed TV, to omijaj kobiety szerokim łukiem. Nieważne jakiej płci
jesteś. Radzę ominąć. Bo ciśnienie skoczy. Zdradzę taki sekret kobiecy, otóż
kobieta nie chce rządzić, ona chce mieć tylko rację. A co kto sprytniejszy, to
wie jak pogodzić wodę z ogniem.
I tak na koniec. To powinno być motto kobieco męskie ;)
"Z kobietami zmiennymi łatwiej jest wytrzymać niż z nudnymi. Czasami, co prawda, się je morduje, ale rzadko porzuca". G.B. Shaw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz