Polecane przez czytelników :)

"-Pieprzysz się z nią? -Nie wiem." Autroska analiza bezpiecznej odpowiedzi :P

      Każda decyzja, którą podejmujemy jest albo dobra albo zła. Nie ma niczego pośrodku. Albo zero albo już coś. Jakiś niedouczony, ale jed...

środa, 5 października 2016

Nosi mnie od zawsze... lubię pierdolić geometrię czasoprzestrzeni :P

      
      Podróżuję od dziecka. Nie były to dalekie podróże w tamtym okresie, ale jak tylko mogłam, to wyprowadzałam się z domu. Lubię takie życie na walizkach. Lubię spać w hotelach, namiotach, ciocinych łóżkach, a teraz sypiam nawet w swoim aucie. Jest przystosowane do mojego, szwendającego się po zakamarkach kraju, charakteru i dwóch skrajnych, a jednak żyjących w wiecznej symbiozie, temperamentów.
Psychiatra stwierdziłby, że to niemożliwe, a jednak łamię zasady hehehe i stawiam pod znakiem zapytania naukę. 
Moje ciało zadziwia lekarzy od dawna, ale o tym już pisałam. 
Ale mózg! 
To dopiero odkrycie! 
Też już chyba pisałam, ale przypomnę :P 

Odpierdala mi czasem i wtedy zakrzywiam czasoprzestrzeń. 
Tak naprawdę, to nie wierzę w czas. Ktoś go wymyślił, żeby łatwiej sterować światem. Dla mnie płynie tylko woda :) Albo ryby w wodzie. Też pływają. Po wodzie już się nie płynie. Po wodzie... a to innym razem, bo niektórzy nie rozumieją fizyki, a tym bardziej fizyczności. 
Ja nawet poniedziałki lubię! I nie wiem ile mam lat, dopóki mi ktoś o tym nie przypomni. A nawet jeśli..., to szybko wylatują mi te dziwne cyfry z głowy, bo nie zaprzątam jej sobie takimi głupotami. 
Wolę dążyć do naprawiania świata. Tak jak za pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy w 1982 roku. 
Nie pamiętam czy to jesień była, a może wiosna? Ubrana w spodnie z wełny, które zrobiła mi babcia Marysia na drutach, niosłam w ręku cegłę, którą podwędziłam tacie z budowy. Wymyśliłam, że skoro mu pomagam, to ta cegła mi się należy. Potłukłam ją o wielki kamień, który spał w cieniu ogromnej - a może tylko dla mnie ogromnej - Gruszy u sąsiada na łące. Tak nawiasem zupełnie, to w tym miejscu stoi teraz mój dom... heh
Gniotłam tą cegłę na miałki proszek prawie tydzień. Ale później byłam posiadaczką - tak mi się wydaje hehe - największej ilości czekoladowych batonów i lizaków, a nawet oranżady w mojej wsi. 
Nie zgadujcie co zrobiłam z cegłą. Kiedyś opowiem. Może. Jak nie zapomnę :P Podobny myk zrobiłam czternaście lat później. Ale już z tabletkami na serce. I za prawdziwe pieniądze. Tak, przychodzę z piekła, trzeba mnie unikać :P

Temat podróży miał być. Lubię. I już. Nawet przyjemniej mieszka się w domu po długiej w nim niebytności. Albo tęskni się do kolejnego wypadu w nieznane lub nawet znane miejsca.

Tegoroczne wakacje, Bartek postanowił przebimbać trochę, bo wiedział, że pochłania mnie firma i wspaniałomyślnie nie zdecydował się na obóz lotniczy czy survival, ale słodkim głosem anielskiego syneczka i wzrokiem kocim o niewinnych, błękitnych oczkach w kształcie migdałów, przemówił anielsko:
- Mamusiu, bo wiesz... Ja ostatnio tyle podróżowałem z tatą i sam, a z Tobą dawno nie byłem na wakacjach... 

I co matka może?? Zgodziłam się. 
Żałowałam już wtedy, kiedy trzeba było jechać na Mazury... zbadać rynek... służbowo, że tak się wyrażę, chociaż firma jest moim dzieckiem trzecim (drugie ma na imię Czarosław i jest adoptowanym murzynkiem, który chadza własnymi drogami i często nie wraca na noc), bo nikt jakoś nie odważył się na wspólną dużą rodzinę ze mną jako matką trójki takich Bartków czy jemu podobnych dzieciorów. A byłoby raźniej podróżować zgraną ekipą, zatem mój jedyny syn urabia mnie czasem i wkurza jak zechce :P

Wakacyjny wypad urządziliśmy w sierpniu. Wyjechaliśmy dwa dni później niż zamierzaliśmy i w trakcie jazdy zmieniliśmy plany dwukrotnie... Pod Toruniem zdecydowaliśmy się na zmianę kierunku, a później już zmienialiśmy na bieżąco hehe

Codziennie spaliśmy gdzieś indziej. Było nerwowo, ale ciekawie. Przykładam dużą wagę do historycznych miejsc i tak też staram się wychowywać dzieci. Nie tylko mojego Bartka. Lubię dużo wiedzieć i lubię przebywać z podobnymi sobie. Jeśli będę miała jeszcze dzieci, to wiedz ich przyszły ojcze, choć nie wiem jak wyglądasz, a nie możesz być modelem, bo i tak nie zwrócę na Ciebie uwagi, ale mózg, kurwa, musisz mieć modelowy. Wypasiony. I najlepiej uzbrojony w betonowo-stalowe nerwy :D
Nie powiem dlaczego taki, ale skoro masz takowy, to już pewnie wiesz o co mi chodzi :P Aaaaa już uciekasz? :D :P Tchórz pieprzony :P Takich nie lubię.

A takie były NASZE WAKACJE, krótkie, ale nasze!



Zdjęcia w tym albumie są ułożone chronologicznie i tenże zawierający je film, przedstawia miejsca, które sprawiły, że wiemy więcej niż przed wakacjami... 
Zwiedzamy, bo lubimy! ;)

Kwidzyn był pierwszy na naszej przypadkowej wakacyjnej mapie. Dotarliśmy do Pensjonatu Miłosna ok drugiej w nocy. Polecam odwiedzić ten stuletni dom! Szczególnie, że ciężko z niego wyjść, kiedy konwersacja z właścicielem - pozdrawiam Panie Robercie! - sprawia, że ma się ochotę zostać dłużej... ;)

Po południu Kwidzyn znowu nas zaskoczył! Po długim spacerze wokół zamkowych murów zwiedziliśmy Kryptę Wielkich Mistrzów i Katedrę... Mistrzowsko opowiedziane historie zasługują na wielkie uznanie dla Pana Adama, najlepszego - zdaniem moim i Bartka - Przewodnika Turystycznego, jakiego udało nam się do tej pory spotkać.

Potem były ruiny w Sztumie i spotkanie z bratem bliźniakiem naszego DISCO oraz wspólna jazda w lekkim, leśnym terenie. Tankowanie - ale to już nasze raczej hehe - w Jantarze, z którego już tylko z synem ruszyliśmy na Wschód...

Odwiedziliśmy Braniewo i pognaliśmy na nocleg do Wodnika, do Nowej Pasłęki, gdzie wieczorową porą popijając piwem pyszną rybkę, prowadziliśmy spontaniczną rozmowę z Tubylcami. 
Rosyjski akcent sprawia, że mam... hmmm wielką przyjemność... :D jeszcze nie orgazm, bo do tego potrzebuję - oprócz wiadomego sprzętu w odpowiednim miejscu - chropowatego szeptu. Rosyjski też może być :P

Rano, wałem przeciwpowodziowym, pojechaliśmy zdobyć chociaż kawałek tego wschodniego powietrza... Było warto. Los nam sprzyjał, ale nie opowiem tej historii, bo jest ściśle tajna ;) Ponad pięć lat poszłoby w pizdu...

Potem był Frombork. Małe miasteczko, w którym nie można się nudzić. Właśnie tutaj Mikołaj Kopernik opracował dzieło "De Revolutionibus", które odmieniło dotychczasowe pojęcia o wszechświecie.
Nie zwiedziliśmy wszystkiego. Nie dało się. Wrócimy tam. Niedługo ;)

W Tolkmicku zwiedziliśmy największy Polski port na Zalewie Wiślanym i pozostałości Wałów Tolkmita, a w Kadynach wjechaliśmy Disco wprost na plażę... Słońce już zachodziło, więc się nie opalił :P

Nocą dotarliśmy do Krynicy Morskiej, ale nie ona była naszym głównym celem...

Następnego dnia lało, jednak udało nam się dotrzeć plażą, na własnych nogach, do dzielącej Polskę z Obwodem Kaliningradzkim, siatki. Potem był Wielbłądzi Garb i zmoczeni ruszyliśmy w głąb kraju... 

Droga była długa i męcząca, ale daliśmy radę i tę ulewę udało nam się przespać w samym sercu Grudziądza. Nazajutrz mieliśmy mnóstwo zwiedzania, ale miasto nie zostało przez nas odkryte na tyle, abyśmy czuli się nasyceni jego zabytkami, zatem obiecujemy, że zajrzymy znowu.

Nowe Miasto Lubawskie wyniknęło spontanicznie. Dotarliśmy na wieczorną pizzę do Sebastiana, kolegi, który mieszka tam od niedawna, a pizza była tak mocna, że nocny, długi spacer do hotelu, dobrze mi zrobił i następny dzień upłynął nam na zwiedzaniu tego uroczego, ale mocno zaniedbanego miasteczka. 
Jest w nim szereg zabytków i ciekawych miejsc, które mogłyby być atrakcją turystyczną, ale również służyłyby mieszkańcom... Nie widać rozwagi ekonomicznej... A szkoda, bo warto poczynić pewne inwestycje w tym kierunku, a nie niszczyć kulturę... Może ludzi uświadomić? Bo jakby mało ich obchodzi chyba miejsce w którym żyją... To taka dygresja, bo rozmawiałam z wieloma osobami i jestem zażenowana... 

W przeciwieństwie do Nowego Miasta Lubawskiego, widać zaangażowanie w sąsiadującym Kurzętniku. Dużo mniej atrakcji, ale za to ich powierzchnia i zadbanie o ich świetność, daje zapewne miastu większe możliwości... Nawet pozostałość ruin zamku biskupiego bardziej absorbuje wzrok i myśli... :P  
A moje myśli biegły ku... wyzwoleniu. Emocji. I niech się raz jeszcze zdarzy nam taka noc... jak ta pierwsza, choć każda była cudowna, ale ta pierwsza... w Disco :P

Fajnie było. Odwiedzimy te miejsca ponownie, ale teraz ruszamy na południowy wschód ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz