Polecane przez czytelników :)

"-Pieprzysz się z nią? -Nie wiem." Autroska analiza bezpiecznej odpowiedzi :P

      Każda decyzja, którą podejmujemy jest albo dobra albo zła. Nie ma niczego pośrodku. Albo zero albo już coś. Jakiś niedouczony, ale jed...

czwartek, 26 lutego 2015

Późno



Gdy przerażający tłum
skopie Ci plecy
wybije zęby
wyłamie ręce

Przyczołgasz się
ostatkiem sił
pod swój dom
co o nim zapomniałeś
w ostatniej dekadzie

Stara matka
opatrzy rany
Ojciec wysłucha
Rodzeństwo poradzi

Pamiętaj
tam jest Twoje miejsce
gdzie miłość 
serca topi mrozy
gdzie nikt nie pyta
dokąd zmierzasz
o co walczysz

Zapukaj do mnie
zrobię Ci herbatę
przytulę mocniej
niż oczekiwałeś

Nie zapytam
co było
Zapytam
czy czujesz się lepiej

I odwrócę głowę
byś nie widział
oczu
pełnych łez

Zostawię
byś mógł pobyć w samotności
wiedząc, że jestem
tuż za ścianą

I zaczekam
może kiedyś 
nasza przyjaźń
zamieni się
w miłość

I wtedy 
powiem Ci, że

to za późno


25.12.2012



"Żebyż uszy można było od wewnątrz zatkać, by czasem głosu serca nie słyszeć!" - S.J.L.

środa, 18 lutego 2015

A może jestem bogiem jakimś?? Ponad podziałami? Hehehe, taka zołza ze mnie zwyczajnie :P

       Jakieś wkurzenie mnie dziś dopadło. Może dlatego, że kaca miałam po ostatkach. Może był inny powód. Trudno określić jednoznacznie. Przejrzałam dziś całego fejsbuka hehe.  Znajomych i mniej znajomych, a także całkiem nieznajomych. Dla zbadania pewnych zachowań. Zbadania i wyciągnięcia wniosków. Jest mnóstwo osób miłych, otwartych, wiedzących, że zakładanie profili na portalach społecznościowych nie służy tylko do tego, aby takowy profil posiadać, najlepiej bez zdjęcia i móc inwigilować całą okolicę znajomych z dawnych szkół, byłych współpracowników tudzież ex partnerów, a nawet ich dzieci. Wspólne czy nie, ale jednak dzieci. Zgroza. Odkryłam również osoby podszywające się pod nazwy typu „jesteś piękna” stworzone wyłącznie do nękania wybranych kobiet. Żeby było po równo lub prawie równo :P są też nazwy w stylu  „cała twoja” do naciągania wybranych mężczyzn.

Zauważyłam, że osoby do których pasuje ulubione powiedzenie mojej mamy „wyżej sra niż dupę ma” zwracają szczególną uwagę na to, co zamieszczają u siebie na osi czasu oraz kontrolują komentarze, które pod tymi, jakże przemyślanymi zdjęciami bądź postami są zamieszczane. Jeśli trafią się wśród ich znajomych osoby otwarte, nie mające zbyt wiele do ukrycia lub żyjące totalnie na luzie, to niestety muszą kontrolować swoją oś z ręką na pulsie. Teraz to się mówi chyba z kciukiem na smartfonie. Otóż, komentarze są selekcjonowane. Przez gburów zazwyczaj zwyczajnie  usuwane, a przez tych ą i ę zwracana jest uwaga delikwentowi czy delikwentce via fejsbukowy Messenger, że życzy sobie edycji komentarza w taki czy inny sposób.
Jakoś tydzień temu miałam taką rozkminkę odnośnie podziału społeczeństwa. Zaczęłam nawet pisać, ale ktoś mi przeszkodził i czar twórczy prysł. Dzisiaj zastanowiłam się nad tym głębiej.
Podział zaczęłam zwyczajowo. Od płci. Wiadomo. Żeńska i męska. Nic nowego. Te jednak, podzieliłam na dwie kolejne, żeby nie było zbyt wiele podgrup, wyszło mi, że mamy cztery podstawowe. 
Na przełomie dziejów szybkiego rozwoju myśli technicznej, okazuje się jednak, że dwie z nich stanowią mniejszość, którą należałoby chronić jak mniejszości etniczne w pewnych krajach. Również i w naszym kraju cudów wszechobecnych. Dzielę wizualnie. Grupa płci żeńskiej składa się z kobiet i bab. Na domiar złego zaliczam się do niej i tkwię w mniejszości. Jestem kobietą. Baby ogarniają naszą planetę w zatrważającym tempie. Są niezrównoważone, puste i nieokiełznane jak stado dzikich koni. Są bardziej zawistne niż obie grupy męskie,  o których za chwilę.  Bardziej zazdrosne. Mściwe. Zrzędliwe. Zwyczajnie bez pasji. Chyba, że do jazgotliwego krzyku. Tak, to może być ich pasja ;) One nawet wcześniej mogły mieć zadatki na kobiety, ale im się nie udało wyeksponować kobiecości ponad głupotę. Nie udało im się użyć mózgu. Mam na to dowody. Na przykład krótką  (byłam po piwku czy dwóch, nie chciałam być przemądrzała, więc włożyłam kciuk do buzi i iPhone  mi wygasł hehe) korespondencję z pewną Pauliną, która nie mogła zdzierżyć, że strażak wspomniany w podsumowaniu mojego roku ubiegłego, czyli wpisie z dnia 3-go stycznia bieżącego, do którego odnośnik tutaj, przyjechał do mojego syna na urodziny.  Okazało się bowiem, że nie pasuję do ich, bo jest ich więcej, tych bab hehe, nie pasuję do ich kółka wzajemnej adoracji. A właściwie inaczej, że nie ma w  nim dla mnie stanowiska. Śmiałam się dwa dni. Mama mówi, że strażakowi dobrze z oczu patrzyło, a jednak głupi, bo opowiada kochance jednej co robi z drugą, a na co trzecia ma mieć jeszcze pewnie jakiś pogląd. Nie chcę wiedzieć co na to czwarta :P. Heh gdyby one wiedziały… No cóż…  Nigdy się nie dowiedzą. Dupę mam sporą, więc wszystko co tam się zmieści upycham i zapominam na wieki ;) Tak postępują kobiety. Wszystko wiedzą, ale nie afiszują się tą wiedzą. Bo najważniejsza wiedza, to ta co nie prowadzi do rdzy na mózgu. Tą mogą wręcz błyszczeć. I blask tenże rozpraszać w okolicy. Dalszej czy bliższej. Nie strzelać tak modnych ostatnio fochów. Być oparciem. Partnerką… ale też kochanką czy żoną. W tych dwóch przypadkach, to co innego znaczy, ale wyobraźcie sobie, że potrafi to zrobić jedna kobieta. Może też być czyjąś fascynacją. Muzą. Miłością. I nadal być wierną sobie, swoim przekonaniom. I nadal być jedną i tą samą kobietą ;) Znam takie. Podziwiam. Kocham ich styl. Ponadczasowy. Zupełnie inny niż ten do którego dążą baby. Duch. Nie materia. Myśl. Nie gówniany produkt w złotym celofanie. Jarzycie? ;) 
Ach, być dla kogoś muzą! Miłością! Pragnę! 

To teraz ta druga płeć. Męska. Dzielę. To mężczyźni i chłopy (chłopi? Nie, to już było. Są chłopy. Niech mnie poloniści katują). Nie zaliczam się do tej grupy, jednak ubolewam, bo jestem heteroseksualna. Chociaż zdarzają mi się inne przygody hehe. Na domiar tego wszystkiego, większość mych przyjaciół zalicza się do tej grupy płci. Niektórzy są mężczyznami. Inni już schłopieli. Tak bardzo mi przykro. Chciałabym Was wygarnąć z tego otępiałego stanu, ale wzięliście sobie za żony tudzież życiowe partnerki nikogo innego, tylko baby!! Jak, kurwa, mogliście?! Tyle spędzonych razem lat! Tyle gadania! Tyle ognisk z wódką dorabianą! Tyle piosenek! A tyle „z ręką na sercu”? I to nic się nie liczy? Te cycki i dupy zaćmiły oczy? Ok., że oczy, to rozumiem. Ale łby? Przecież to przechodzi. Przecież je zdradzacie. Na lewo i prawo. I nic? I głupota wam odpierdala? Chłop. Słoma z butów. Mężczyzna sobie na to nie pozwoli. Mężczyzna nie żeni się z byle babą, bo doskonale wie, że musi być chemia, seks, pasje i konstruktywna rozmowa.  Wyobraźcie sobie, że za 30 lat kutas Wam nie stanie i co wtedy? Po jakimś czasie znudzi  się czytanie gazet i oglądanie TV. Ok., myślicie sobie, że będziecie wymieniać na nowsze modele, czy podrywać w domu opieki tudzież lepszym szpitalu jędrne pielęgniarki? Niedoczekanie. Chyba, że portfele wasze będą widocznie wypchane. Inaczej możecie liczyć tylko na drwiące uśmiechy czy kiwanie głową z politowaniem. Ale jest  też w inną stronę. Okazuje się, że jest konstruktywna rozmowa. Dogadujecie się na każdej płaszczyźnie, ale ona nie robi loda, bo wymiotuje. Szkoda tej znajomości, bo te  wspólne wycieczki krajoznawcze. I jest o czym pogadać. Co robi samiec? Żeni się z taką i jeszcze przed ślubem znika co środa u sąsiadki. A środa, to dzień loda ;)

Rozumiem Wasz tok myślenia, bo mi to jasno powiedział jeden z drugim, ale jestem przerażona! Tak, kiedyś któryś z Was wyjaśnił mi dokładnie to, czym kierują się faceci w wyborze partnerek. I okazuje się, że wcale nie jesteście tak ujednoliceni jak myślą baby. Jesteście bardziej skomplikowani. Na szczęście, nie tak bardzo. Da się z Wami żyć. Tylko musicie bardziej wierzyć w siebie. Okazuje się bowiem, że największym problemem oraz przyczyną zdurnienia jest system wartości. Uleganie dla świętego spokoju. Wychodzenie podczas rozmowy, żeby emocje nie poniosły. To ja dam taką radę. Nie wyłaź podczas kłótni, kiwaj głową, a w myślach niech leci jakieś U2 albo AC/DC. Następnym razem będzie lepiej ;)

Ten system wartości widać na fejsbuku. U wszystkich. Czy jedna płeć czy druga. Zablokowane profile, zablokowane komentarze, zablokowane myśli. Szyfry wojny. Bo ta wojna jest w każdym z Was. Boicie się pierdnięcia. Własnego. A co dopiero sąsiedzkiego. Z fotela obok. Boicie się, że Wam pospadają korony najfantastyczniejszych mężów, słodkich żoneczek, najmilszych przyjaciółek czy wyzłoconych przyjaciół. Wasze dzieci stylizujecie na siebie. Na nieczułe matrony i zimnych skurwysynów. A wiecie co? Lubię drani. Miałam takiego kiedyś. Pokazał mi moją kobiecość. Był mężczyzną. Nie wiem kim jest teraz. Nie znamy się już. Jednak bardzo mu dziękuję. A zatem lubię drani. Ale drani. Nie chamów.


Chyba na dziś wystarczy ;) Bo jutro zaczynam nowy rozdział in maj byznes  lajf ;) 



szalona fota z fociej podróży do Eli ;)

wtorek, 17 lutego 2015

Wstęp do latania - fragment wredny ;)

Inspiracją do napisania tego fragmentu były letnie noce. Zeszłoroczne. Wkurzające, bo bardziej samotne niż zwykle. Z powodu wszechobecnej bezsenności. A nie. Bezradności. Albo jedno i drugie. 

Wiecie co? Nie trzeba daleko podróżować, żeby zobaczyć najpiękniejszy wschód słońca ;) 
"Krąg był zrobiony z rudych cegieł. Rudy to kolor wredny. Nawet farbowany lis jest wredny, cwany, nieprzyjazny. Krąg też nie był przyjazny. Żarzył się tą swoją rudością w blasku zachodzącego słońca. Zachodzące słońce jest kiczem w swojej fotogenezie. Wschodzące jest o wiele bardziej surrealistyczne z powodu mniejszej oglądalności. Nie, żeby było takie magiczne, ale komu chce się tak wcześnie wstawać? 
Wredota kręgu polegała na tym, że oprócz tych rudych cegieł, palił się w nim rudy ogień. Na domiar złego, ruda tańczyła wokół kręgu jak nawiedzona, szalona czarownica. I to jedyne co przyciągało mój wzrok, to jej szaleństwo. Szaleństwo było cudowne. Nic w nim z wredoty, cwaniactwa czy braku przyjaźni. Naturalne. Piękne. Można było się w nim zakochać.
Złapał ją w pasie i przerzucił przez ramię. Wiele bym dała, aby i mnie tak ktoś przerzucił. A nawet wepchnął w te rude płomienie. Byle dotknął.
Śmiali się teraz podrzucając drwa do ogniska. Może kiedyś będą tak pielęgnować swoje ognisko domowe, swój domowy krąg?
Nie lubię kręgów. Są zamknięte. A po cholerę ganiać w kółko... "
Wstęp do latania/ Agnieszka Błaszczyk

 To był mój ukochany pies, Wachlarz :*

wtorek, 10 lutego 2015

A jednak...


Uchylam okno
za późno na szept

Uchylam drzwi
za późno na krzyk

Zimny wieczór
wchodzi oknem

Mroźna noc
wślizguje się drzwiami

Samotna gwiazda
wypatruje moich oczu

Pojedyncze łóżko
czeka 
na moje rozgrzane ciało
a mokra poduszka
domaga się 
przyprawy
bez soli nie smakuje jak wczoraj

Kocem
owijam lodowate stopy

siadam na huśtawce 

Wiatr głaszcze włosy

brakuje mi Twoich rąk

Przytulam się do ciepłego mleka
ogrzewam ręce
roztapiam serce
łzy przykrywają 
rumiane policzki

Rozpalone czoło
gorączka
zimnej nocy
łkanie
majaki
złość

A rano wstanę
i czerwonym okiem 
spojrzę w lustro
znów z uśmiechem

pójdę w dzień


09/09/2012



czwartek, 5 lutego 2015

Z Kravitzem o węglu, który wziął się do roboty... Diamentowy zawrót głowy!

      Zły stan. Ciała i ducha. Choroba mnie rozłożyła. Fizyczna. Niby zwykłe przeziębienie, a jednak padło i na ducha. Psychika walnęła łbem o podłogę. Bo człowiek ruszyć się nie może. Pogadać z nikim. Nie ma kto wody na herbatę wstawić, nie mówiąc o podaniu rosołu do łóżka w kubku z dwoma uchami. Ba! Nie ma kto przytulić, sprawdzić temperatury i czy jeszcze oddycham. Rozkminka egzystencjonalna. Dupa blada. Tak, ta dupa tylko wystaje spod kołdry, bo już nawet nie ma siły przykryć  się szczelniej.  Odkryłam w sobie fatalny błąd. Jak rozwścieczona Panna Młoda odkrywa inkluzję w diamentowym oczku zaręczynowego pierścionka, tak ja wściekłam się do czerwoności tlącej się grudki węgla. Nie, o górnikach nie będzie. Będzie o diamentach. O diamencie. Jednym. Jedynym. Czyli o mnie ;) Tenże diament  nie jest jeszcze do końca oszlifowany,  więc drobne rysy charakteru można pięknie wypolerować… jeśli jest się wytrawnym jubilerem. Jeśli polerując nie uszkodzi się całej tej najważniejszej struktury…

         Leżąc sobie dziś w zimnym domu pod ciepłą kołdrą z wełnianymi skarpetami na stopach, zapatrzona w sufit słuchałam po raz dziesiąty chyba Again Kravitza i rozkminiałam siebie. W końcu włączyłam American Woman i olśniło mnie! Tak, jestem diamentem! Zna się ktoś na diamentach? Ale tak naprawdę dobrze? Chyba mało kto :P  Jeśli czyta to jakiś jubiler, to proszę o potwierdzenie tych paru zdań, które poniżej fachowo zabrzmią… Jeśli zamierzasz, jubilerze, zaprzeczyć… to się nie odzywaj ;) 
Ten kawałek diamentu pozostawiam mistrzom polerki i posiadaczom wiedzy choćby o tym cztery razy C.


Cóż to takiego? Może ktoś zapyta? Jeśli ciekawy, bo z uwagą obserwuję ostatnio brak zainteresowania otaczających mnie ludzi czymkolwiek. Ale może? Tym razem?

Co to takiego  4xC?? Bo 4x4 to pewnie wiedzą Panie i Panowie ;)
A ja tu nie o dżipach a o diamentach. Ciekawe po jaką cholerę ;)

C jak Color bo tu trzeba trochę znać się na języku Królowej Elżbiety.  Doskonały diament powinien cechować się absolutną czystością, a także być perfekcyjny pod względem struktury oraz być doskonale przejrzysty. Jednak w przyrodzie niemal żaden diament nie jest tak doskonały i perfekcyjny. A zatem jak każdy diament nie jestem doskonała! Posiadam  zanieczyszczenia chemiczne dzięki dwudziestoletniemu prawie jaraniu fajek. A jak diament zażółcony, to cena spada… Tyle, że palenie rzuciłam jakoś może nie bardzo zgrabnie, ale jednak. I tu i ówdzie przybieram w kolor różowych policzków, czy niebieskich żył na dłoniach, a podobno te dwa kolory powodują, że diament rośnie w siłę. Wzrasta jego wartość.  To się męczę. Żeby być bardziej wartościową. Zmieniam kolory niczym kameleon. Uff to byłoby na tyle o pierwszym C ;)

C jak Clarity. No tutaj pojedziemy. Wewnętrznie.  Bo czystość, czy inaczej przejrzystość, to stopień wewnętrznych skaz diamentów. Takie zupełnie przejrzyste diamenty są bardzo rzadkie, ale takie z drobnymi uszkodzeniami, też nie są gorsze, tym bardziej, że aby znaleźć te skazy potrzeba specjalistów i szkieł powiększających co najmniej dziesięciokrotnie. Ja przejrzysta nie jestem. Mam pełno pęknięć maleńkich w sobie. Mam wewnątrz kropki, kreski czy te wcześniej wspomniane inkluzje krystaliczne. Niektóre zrobiłam sobie sama. Inne zrobili mi ludzie, których kochałam i pozwoliłam im wejść do mojego wnętrza. Zbyt głęboko. To, że wchodzili w ubłoconych butach, to nic. Błoto wysycha i można wymieść. Jednak włazili z ostrymi narzędziami, kawałkami szkła, ostrzami noży, kaburami kryjącymi broń palną. Naniszczyli. Podpalali. Kradli. A jednak, kiedy spojrzysz tak na pierwszy rzut oka, moja przejrzystość jest  krystaliczna. Uśmiech bije po oczach od rana do wieczora. Do wieczora. Bo później nikt nie widzi co dzieje się z tym C...

C jak Cut. Szlif. Niestety często mylony z kształtem. Stanowi o jakości jego obróbki. Na początku przypominałam  zwyczajne szkiełko. Diament, nieoszlifowany  też wygląda jak zwykłe szkło.  A zatem moje nabyte cechy to szlif. Przedstawia sposób, w jaki ukształtowany i polerowany był diament, od początkowej formy aż do postaci końcowej.  Jeśli spojrzysz na mnie okiem innym niż moje. Okiem matematycznym. Zobaczysz cały nowoczesny okrągły szlif, który zawdzięcza się Marcelowi Tolkowskiemu, miłośnikowi kamieni szlachetnych. Swoją drogą, nie znalazłam nigdzie wzmianki czy był równie bardzo zainteresowany kształtami kobiet. Jednak przyglądając się brylantowemu szlifowi… Wydawać by się mogło, że przypomina on kobiece piersi… Oczywiście jest wiele kształtów szlifów. Powstały na przestrzeni lat. Jednak ja cenię klasykę. Zawsze na czasie. Jak moje sukienki i szpilki. 
Trzydzieści trzy cechy mojego charakteru jak strony szlifu wierzchniej części diamentu. Widoczne jak na dłoni. Rozpraszają się na wszystkie strony, na różne kolory, przybierają uśmiechy, wybuchają płaczem, miłością, przyjaźnią. Rozglądam się uważnie. Analizuję. I wiem, że nie powinnam zaufać. Wyciągam jednak białą kartkę, podaję mazak i mówię: pisz. Dla mnie. Po swojemu. Nie chcę wiedzieć czy historia, którą mi opowiadasz jest prawdziwa. Chcę wiedzieć, czy potrafisz rozczarować kogoś by pozostać wiernym sobie… Czy potrafisz znieść oskarżenie o zdradę i nie zdradzić własnej duszy? Czy potrafisz sprzeniewierzyć się, a przez to pozostać godny zaufania? Nie interesuje mnie, kogo znasz i jak się tu znalazłeś! Chcę wiedzieć, co jest dla ciebie źródłem siły wewnętrznej kiedy wszystko inne zawodzi…  
Przez te trzydzieści trzy cechy charakteru można przejść do tych mniej widocznych. Do tych, które są podstawą. To dwadzieścia cztery cechy wielkiej siły, ambicji, determinacji, które odbijają światło padające z zewnątrz ku górze, ku koronie diamentu, która je rozprasza… W środku znajduje się również cienki, niewypolerowany pasek, co przypomina o początkach. Przypomina o dziecięcej odwadze. Ryzyku bez konsekwencji. Łapaniu za rękę, bo się chce, a nie zastanawianiu się czy wypada.  A czy ty potrafisz żyć ze świadomością porażki, swojej i mojej, a mimo to nadal stać nad brzegiem jeziora i krzyczeć do srebra pełni księżyca głośne TAK?
Jeśli jakiś znawca szlifuje diament i wydaje mu się, że jest w tym świetny, to nie wystarczy popatrzeć i stwierdzić, że to piękny diament. Trzeba spojrzeć temu diamentowi prosto w oczy i nie móc znaleźć żadnej ciemnej głębi smutku, tylko radość, że mistrz spisał się świetnie. Jasność w oczach jest odzwierciedleniem tegoż szlifu. Ciężko też od razu znaleźć błąd. Jakość szlifowania jest najważniejszą cechą diamentu, jednak najtrudniej ją ocenić.  

C jak Carat. Czyli waga diamentu. Dla kamienia to ważne. Im większy tym lepiej. A dla mnie? W strukturze cech również. W wyglądzie może niekoniecznie. Chociaż jakoś pozbyłam się kompleksów, z którymi walczyłam ponad połowę dotychczasowego życia. Dziś mogę stwierdzić, że moja waga doświadczeń jest wielka i potrafię z niej wyciągnąć kosze wniosków. Porozkładać je na szalach i porównać z wcześniejszymi latami bądź zwyczajnie odrzucić czy zastąpić innymi, zasłyszanymi od kogoś, niekoniecznie tymi opłaconymi swoim skalpem.  Ta druga waga skoczyła przez te wszystkie zajadane depresje. Jednak patrząc w lustro, nadal mam wrażenie, że piękno zostało naruszone tylko odrobinę i jeszcze da się wypolerować te kilka rys. Wciąż potrzebuję dobrego jubilera, który nie będzie wytykał złych nawyków, ale zachęci do wyrabiania tych dobrych…  Pozwolę sobie też na reklamę, że jednak wysoko cenię siebie i mam do tego podstawy. Moja carat weight jest wysoka ;) A cena diamentu rośnie proporcjonalnie do liczby karatów. Dzieje się tak dlatego, że duże diamenty są bardzo rzadkie, cenne i pożądane. Pożądane! Hehehe ;) 

Zupełnie nie wiem co ja z tymi diamentami dziś. Jednak dzięki  tym myślom, porównaniom i zagłębianiu się w wiedzę na temat tychże kamieni, zupełnie zapomniałam, że miałam się rozpłakać przy Can’t Get You Off My Mind ;) 


Cóż... do roboty diamenciku ;) 

wtorek, 3 lutego 2015

Wstęp do latania - fragment przyrodniczy ;)

        Tym razem wątek przyrodniczy. O rosnących pod śniegiem i lodem kwiatach, co zwą   się sercami... ;)
"Nie była płytka jak Pisia-Gągolina. Jednak zlodowaciała, zamarznięta jak owa rzeka podczas wiejącego Ksawerego w grudniu 2013. Czekała wiosny. A ta za cholerę nie chciała przyjść. Skuła nawet bardziej lodem niż zima. I zasypała śniegiem grubiej niż tłuszcz okalający ciało Isabelli Brant. 
Rubens miałby co malować, gdyby malował wielkie serca. "
Agnieszka Błaszczyk/Wstęp do latania
   

       Zdjęcie z ostatnio zrobionej sesji z Elą ;)

 

poniedziałek, 2 lutego 2015

Człowiek...

Człowiek
istota niestworzona
do monogamii
pluje na zdradę
przestawiając zasięg świateł
tej lampy
co potyka się o nią ślepy
na swoją korzyść
wybielona
wyczyszczona
kłamstwem najsłodszym
zamiast gorzkim smakiem prawdy
jako zwycięzca
z przypiętym do wianka
liściem laurowym
choć wyjętym z barszczu na zakwasie
z hucpą znaną tylko sobie
podniesioną głową
uśmiechem teatralnym
szyderczo
upuszcza łzę
niby wzruszenia
że oto zmęczona
jak bokser po walce
zbiera słowa otuchy
litości

popsuta wyobraźnia
omamy podsuwa
tu scena
tam flesze
fałszywy sufler

i tylko cztery
puste ściany
i cztery litery
na samotnym bujanym fotelu
przypominają

resztę porannych kaw
wypija w samotności

02/07/2012

Nadal wierzę w człowieka, ale... popatrzcie na siebie sami...
"Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym" - Albert Einstein