Polecane przez czytelników :)

"-Pieprzysz się z nią? -Nie wiem." Autroska analiza bezpiecznej odpowiedzi :P

      Każda decyzja, którą podejmujemy jest albo dobra albo zła. Nie ma niczego pośrodku. Albo zero albo już coś. Jakiś niedouczony, ale jed...

sobota, 28 maja 2016

Naiwność - nie węszy zdrady i nie zadziera nosa. Nie każdy zasługuje na moje zaufanie... ;)



Czy jest mądre, aby obrażać się na wszystkich ludzi wokół, bo ktoś nas kiedyś zawiódł?

To raczej głupota i wyraz braku szacunku dla innych, bo traktowanie każdego według jednego prostego schematu jest brakiem szacunku, a nawet ubliżaniem komuś, kto jest człowiekiem myślącym, dobrym, a przede wszystkim uczciwym. Jak mój ulubiony Bartoszewski. Jemu nie można zarzucić braku uczciwości. Ani braku naiwności. O, tak! Profesor Bartoszewski też był naiwny. Nie wiem czy w każdej kwestii, ale w kwestii człowieka, to z całą pewnością. Za wiarę w ludzkie dobro, to jak zwykle i niezmiennie, dam się pewnie kiedyś poćwiartować w swej naiwności. Chyba, że pewnego dnia stanie się cud i ludzie zaczną być ludzcy. Może wróci im ktoś człowieczeństwo? Nie mówię, że każdy już pozbawił się go na zawsze, ale większość, to już bez niego przychodzi na ten świat, a przynajmniej nie ma możliwości poznania czym jest ten przywilej, który odróżnia człowieka od zwierzęcia, maszyny, czy wyimaginowanych bogów.

Naiwność wcale nie jest zła. O ile uczy, że jeśli ufasz komuś 459 razy i ten ktoś oszukał Cię te 459 razy, to należy go zabić. Można nawet dosłownie, jeśli ma się ku temu sposobność i solidne alibi, bo każdym następnym razem, kiedy obdarzysz zaufaniem takie ścierwo, może skutkować tym śmiertelnym pierwszym i ostatnim razem dla Ciebie. A po cholerę tracić geniuszy?

Ludzie wypierają się naiwności, a przecież ona nie jest niczym złym. Nie jest również naszą słabością. Przeciwnie! Naiwność jest mocą! Jedną z największych mocy człowieka, które tenże osobnik posiadł.

Naiwność jest cechą młodości, pozostałością z dzieciństwa, kiedy wierzyło się w nadprzyrodzone siły bohaterów z bajek. Naiwnym jest ten, kto wierzy, że wszystko jest możliwe, kto walczy z przeciętnością, ufa w szczerość innych i naprawę świata, a wreszcie w to, że życie jest piękne, bo takie proste, a nawet banalnie łatwe.

Bo takie, kurwa, jest!

A jeśli myślisz inaczej, to może dawno stracona naiwność dziecka sprawiła, że jesteś zgorzkniałym, wciąż wątpiącym we wszystko, wyzbytym sił do rzeczy większych niż codzienna egzystencja i banalna kariera, negującym ponadprzeciętność, a pod kpiącym uśmieszkiem, chowającym zazdrość, że ktoś, kto jest trzysta lat od Ciebie starszy, a jeszcze nie wybiera się do trumny, jak Ty…, że jesteś starcem. Bez względu na wiek. Jesteś pieprzonym, przemądrzałym, a nie mądrym, jak Ci się wydaje, przeciętnym odpadem ludzkim, którego chętnie przerobiłabym na mydło. Bo niszczysz. Niszczysz młodość innych. Niszczysz pierdoleniem o rozsądku, o tym, że w tym wieku, to nie wypada, albo o tym, że stabilizacja, to nuda i trzeba się do tego przyzwyczaić. Otóż, pragnę wyjaśnić, Tobie i podobnym głupcom, ubliżając w tym tekście i poza nim, też chętnie, nawet wielokrotnie, że bez Was ten świat byłby jeszcze piękniejszy! A skoro twórczej ponadprzeciętności już się nie można po Was spodziewać, to po przeliczeniu, że od niedawna znowu wzrasta Wasza liczebność w sposób zatrważający, to skłonna jestem przekonać czołowych ekonomistów, że ekonomiczne myślenie pomyliliście z „ekonomicznie z myśleniem” i jest to proces nieodwracalny, ale za to wszelki budżet można zapewnić na kilka do przodu, bo mydło z Waszego braku ryzyka, wygody, ciepłych posad i tym podobnych nudów, wystarczy pozostałej części, których zwiecie Naiwnymi, a jeszcze wystarczy na eksport z porządnym narzutem marży.

Bo bez tych naiwnych, nie byłby możliwy żaden postęp!

My, naiwni, wciąż biegniemy lub chociaż idziemy, ciągle jesteśmy w ruchu. Cały czas nam o coś chodzi. Nie umiemy się zatrzymać na dłużej niż na długość papierosa. Ty myślisz, że skoro nie palisz, to będziesz żył wiecznie, bo zdrowo? Mylisz się, bo skoro ruszasz się coraz mniej i mniej, bo przecież nie lubisz tracić energii, robisz mniej, bo po cholerę masz się męczyć, ruszasz się oszczędniej, aż w końcu nie ruszasz się wcale, to z pewnością jesteś pomylony, skoro myślisz, że wciąż żyjesz. Jesteś trupem. Jedyna Twoja szansa, to zrzeczenie się własnego dobrobytu w formie tłuszczu, na rzecz eksportowego mydła. Nie wiem co ja dziś mam z tą chemią, ale podoba mi się pomysł, który narodził mi się w głowie. Może uda mi się zakupić słynne muzeum i wrócić do produkcji? Już widzę jak obrzucają mnie zgniłymi pomidorami i śmierdzącymi jajkami. Ale ja, wraz z innymi naiwnymi, zmieniam świat, z którego ta przemądrzała reszta korzysta i mimo swoich wszystkich zjedzonych rozumów, ciężko jej pojąć te zależności, o których mowa tutaj i w innych miejscach tego pięknego świata.

Lubię siebie. Lubię czuć, że jestem ciągle młoda. Lubię ten bunt w sobie. Bo bunt jest miarą wieku, a nie lata, które mijają. Ja i tak nie pamiętam, który to rok właśnie biegnie. Nie mam czasu się zestarzeć, bo ciągle coś robię, nadrabiam i poprawiam.

Nie myl naiwności z głupotą. To nie ta definicja. Mędrcy, którzy zmieniali świat, byli naiwni. A jakże! Głupota często ubiera się w kostium naiwności, ale nią nie jest. Głupim jest ten, kto raz się sparzył i nie próbuje po raz kolejny. Albo ten, kto próbuje ciągle w ten sam sposób, nie zmieniając parametrów działania, nie używa logiki, nie szuka innych rozwiązań.

Naiwny, to ten, który jest wyrywny, buntowniczy, dążący do jakiegoś ważnego celu, osiągnięcia ponadprzeciętności na wszelkie sposoby. Bo co z tego, że sto razy mu się nie udało? Może jeszcze raz, może dwa, a może dziesięć razy spróbuje wykorzystując możliwości, rozwiązania czy nowe odkrycia. I wiecie co? Często mu się to udaje. Nie mówię, że zawsze i właśnie w tej chwili, ale jednak to ten naiwny jest prekursorem nowego, lepszego świata. Ok, nie koniecznie lepszego. Zdarzają się fanatycy. Jak wszędzie. Przecież każda rodzina ma trupa w szafie.

Jeśli czytasz z niedowierzaniem, to rzeczywiście, oczy Cię nie mylą. Z pełną świadomością piszę „jestem naiwna” i takich ludzi cenię. Naiwnych. Czujesz, że naiwność ma tutaj posmak pejoratywny? Szukasz innej nazwy? Nie podoba Ci się ta definicja? Otóż, wiedz, że naiwny, to nie jest optymista, ani prosty człowiek, żadne z tych słów nie oddają tego przeciwieństwa nadgorliwego „rozsądku”. To przeciwieństwo poprawności, ułożenia czy też świadomej rezygnacji, choć i człowiek naiwny potrafi zrezygnować z czegoś świadomie. Tyle, że rezygnuje na rzecz innych pomysłów. Równie, albo bardziej ciekawych. Rezygnuje wtedy, gdy zauważy, że droga jednak nie prowadziła do celu, a wręcz wyniszczała go i zabijała jego kreatywność.

Posmak pejoratywny bierze się chyba z popularnego rozumienia naiwności. A to popularne rozumienie jest propagowane przez tych nadgorliwie „rozsądnych”, którym wstyd się przyznać, że zrezygnowali w swoim życiu z możliwości dokonania rzeczy wielkich.

Kiedyś chciałam dodawać ludziom skrzydeł. Za bardzo chciałam. Pokazywałam, że można dokonać niemożliwego, że marzenia można spełniać zawsze, bez względu na przeciwności losu. Nadal to robię, ale na mniejszą skalę. Po cholerę mam później cierpieć. A napłakałam się w swoim życiu. Cysterna łez, to mało. Rzucałam wszystko i wszystkim, załamywałam ręce i krzyczałam, że już nigdy więcej, że jutro już mi będzie wszystko obojętne. Ale jutro wstawałam z nowymi pomysłami. Z nową siłą. Z nową mocą naiwności. Dojrzałam to tej naiwności, która może przenosić góry, co nie oznacza, że tamte depresje – osiągające dno Morza Martwego – nie wracają. Pamiętam o nich, jednak nie rozpamiętuję. Zwyczajnie gdzieś tam czają się w zakamarkach pamięci, ale tylko po to, aby nie popełniać tych samych błędów. Jeśli już, to niech te błędy całkiem nowe. Nowe i dające kolejne doświadczenia. A najlepiej, żeby ich nie było, chociaż wszyscy wiemy, że bez męczącej drogi, bez cierni, krwi, potu zalewającego oczy, nie doceni się wejścia na szczyt, a już z pewnością nie zauważy się tego widoku rozległej doliny, którą opuszczało się z wielką ochotą.

Pewnie są tacy, co zbulwersował ich dosadny tekst, bo są tymi, których chciałam przerobić na mydło. Żartowałam hehehe. Chciałam Wam tylko uświadomić, że dosyć kłopotów mają wyrywne, naiwne jednostki, więc nie przeszkadzajcie im w osiąganiu czegoś ponadprzeciętnego. Oni, a właściwie my, i tak zapłacą za swój wojowniczy tryb życia. Zawsze znajdzie się ktoś, kto podłoży nogę, rzuci kamieniem, podetnie skrzydła. A najgorsze, że zazwyczaj jest to ktoś bardzo bliski… Przychodzi wtedy rozczarowanie, smutek. Jeśli nikt nam nie pomoże lub jeśli mamy zbyt mało sił, to możemy już nigdy więcej niczego nie odkryć. Mi pomogli przyjaciele. Dziękuję. Takich mam cudownych przyjaciół! Kocham Was, przyjaciele moi! I wiem, że znowu zaufam w tej swojej naiwności. Zaufam, bo przecież nie mogę traktować wszystkich tak samo. To, że ktoś tam mnie zawiódł, nie oznacza, że zawiedzie mnie ktoś inny. Mam tą wiarę ciągle w sobie. Dlatego potrafię się uśmiechać do ludzi i każdego traktować indywidualnie. Nawet Was, tych co chciałam pozabijać, szykując przedtem najlepsze alibi. To dobrze, że każdy jest inny, że różne są punkty widzenia, słyszenia. Świat byłby nudny. Nawet gdyby byli na nim sami wojownicy. Chociaż, prędzej czy później, sami by się pozabijali hehehe. Rywalizacja wśród fauny i flory trwa i trwać będzie. Nieważne kim jesteś. Jeśli szanujemy siebie nawzajem, to nic nam nie grozi.

Dodam jeszcze, że nie będę tak galopować w swojej definicji, bo inteligencja wprawdzie nie przeszkadza być naiwnym - ale naiwność na pewno nie będzie świadczyć o inteligencji. To tak, żeby zamącić trochę w głowach i zmusić do myślenia hehehe.

Miłego wieczoru :)







sobota, 14 maja 2016

Latanie na dmuchawcach - fragment remontowy ;)

"Przez te guzy i siniaki, to już w tym roku kiecki nie założę! Do jasnej cholery! - przemknęło mi tylko przez myśl, kiedy leciałam z drabiny malarskiej na podłogę.

Co mi odbiło z tym samodzielnym remontem pokoju dziennego? Nie wiem. Pomocników zawsze brak, chociaż dużo krzyczą, że jak czegoś potrzebujesz, to tylko zadzwoń. Bla Bla Bla. Dobre sobie.
Zazwyczaj są tymi potrzebującymi.
W drugą stronę słabo to działa.
Wiem, mój błąd. Tak ich przyzwyczaiłam. Zmieniam to, jednak zbyt powoli. Mam leniwą naturę śpiocha ;)

Ledwie doszłam do auta. Poobijane nogi odmawiały posłuszeństwa. Błagały o amputację. Nie zmyślam. Słyszałam jak krzyczą:
- Pozwól nam odejść bez Ciebie!
Albo:
- Pierdol się! Chcemy być w górze zamiast Twojego głupiego łba!
I jeszcze:
- Odetnij nas! Chcemy żyć swoim życiem!
Takie tam kocopoły.

Stanął obok z uśmiechem większym niż jego twarz. Nie wiem jak to możliwe, ale jednak tak było. Wyobraźcie sobie taką posturę wielkiego faceta, patrząc od dołu: nogi, tułów, szyja, a na niej wielki uśmiech z rzędem wielkich zębów. Bez głowy.
I ten uśmiech z troską zapytał:
- A co Ci się stało, kochana? Ledwie powłóczysz nogami! - Starał się, żeby zabrzmiało troskliwie, chociaż go rozkminiłam wcześniej. Sto lat temu.
Spojrzałam na niego przez czarne okulary i wypaliłam spokojnie zachowując powagę na ustach, bo w oczach i w swoim środku parskałam lawiną śmiechu:
- Wiesz, mam tyle przygód... Spadochron mi się nie odpiął."

Fragment mojej, wciąż powstającej, książki "Wstęp do latania. Latanie na dmuchawcach" - Agnieszka Błaszczyk