Polecane przez czytelników :)

"-Pieprzysz się z nią? -Nie wiem." Autroska analiza bezpiecznej odpowiedzi :P

      Każda decyzja, którą podejmujemy jest albo dobra albo zła. Nie ma niczego pośrodku. Albo zero albo już coś. Jakiś niedouczony, ale jed...

środa, 17 grudnia 2014

John Wick... myślenie też jest podróżą. Do mózgu.

  Kamień z nerki. Uff!  Mówił, że zmęczony. Na szczęście nie zasnął! ;)

Niedziela zaczęła się spontanicznym zaspaniem. A tak ze trzy godziny. Chociaż. W niedzielę nie powinno mówić się o zaspaniu. Przecież dzień wolny można spędzić w łóżku cały. Od rana do nocy. Nie tym razem. I z kim? Z czarnym kotem? Kot obraziłby się, że piszę go z małej litery. Jednak  nie o kocie miało być.

Godzina na basenie i dwa rodzaje sauny spowodowały, że głód zaczął doskwierać już w trakcie tejże odnowy biologicznej. A w domu nikt nie czekał z obiadem. Syn po treningu. Też wykończony. Jedynym ratunkiem była mama i schabowy.  Udało się. Nie miałam siły i czasu na wymyślanie smakołyków tak, jak dzień wcześniej, w sobotę. A jedzenie tamtego dnia było znakomite. Już dawno nie zrobiłam tak popisowego dania. Przepis wymyślany w trakcie przygotowań. Marynowane mięso z kolorowym pieprzem. Duszony bakłażan, cukinia, papryka… mmmmm rozpływało się w ustach i muskało smakiem podniebienie. A najlepsze było puree z brokułów z odrobiną roztopionego, twardego sera, suszonymi pomidorami, kaparami i oliwą z oliwek. No to już przeszło ludzkie pojęcie o wysublimowanym smaku ;)

Jednak w niedzielę nikt do kuchni nie miałby siły mnie zaciągnąć. W każdym razie nie do gotowania. W innym celu? Owszem :P  Ale nie zaciągnął. Zaciągnął mnie za to do kina. 

John Wick.
I co tu napisać? Wydać recenzję? Pojechać po bandzie? Komu? Reżyserowi? Scenarzyście? Albo zwyczajnie, producentowi? A właściwie producentce… 
Każdy ogląda co mu się podoba. Mi podoba się Keanu Reeves i nic nie mogę mu zarzucić. Rolę zagrał świetnie. Poza tym… jak on przeciągał ten pasek przez szlufki spodni mmmm. Cudownie! ;)
I nic, poza Keanu,  nie było warte uwagi w tej produkcji. Ach, przepraszam! Jeszcze John Leguizamo, do którego mam sentyment z powodu innego filmu.  I muzyka.  Tyler Bates i Joel J. Richard stworzyli ciekawą ścieżkę dźwiękową.

Film klasy B. Fabuła? Hmm… Jak można wystrzelać pół dzielnicy za kradzież auta i zabicie psa? Ok, ja rozumiem. Też bym płakała, gdyby ktoś mi zastrzelił kota. Ale raczej nie jechałabym przez miasta i wsie, strzelając do potencjalnych podejrzanych o współpracę z zabójcą zwierzęcia ludzi, aby go dopaść… Raczej, bo cholera wie, co mi teraz odbije po obejrzeniu tejże produkcji ;)

Zakochany, płatny morderca schodzi ze złej drogi i żyje spokojnie w pięknej willi… Na miarę amerykańskiej klasy średniej jest chyba trochę zbyt bogaty. To pewnie pozostałości po wysokich gażach za wykonywanie wyroków śmierci. Ciekawe, że nikt wcześniej nie zwinął mu tego wypasionego mustanga…
Ukochana żona umiera na raka. Po stypie dostaje od niej list i koszyk z psem, żeby mu się nie nudziło bez niej. Pies słodki.
Jednak niespodziewanie w mustangu brakuje benzyny! Cóż za ironia losu, że na stacji młody Rosjanin również tankuje swoją furę! To nie przypadek, że akurat w tym samym momencie! Dlaczego znowu Rosjanie są podejrzani? Znowu jakiś zamach? O, zgrozo!

Scenariusz jakich wiele. Pewnie każdy scenarzysta ma taki w szufladzie. Albo bardzo podobny. Co mądrzejszy, dawno go spalił nad rudym płomieniem świecy. Ale nie Derek Kolstad…
Ok., były momenty! Wolno wbijany nóż w ciało! Nóż wyciągany z brzucha! A człowiek nadal żył! I walczył! 
Nie będę się wypowiadać, bo lekarzem nie jestem, jednak to trochę dziwne…

Za to w koszuli! Białej! W czarnym garniturze! Reeves wyglądał cudownie!
 Rozpływałam się. Dwa razy. Albo trzy.

Strzelaniny, pościgi, trupy i hektolitry krwi miały też inny plus. Krzysztof nie zasnął ;)





 Zdjecie powyżej pochodzi od: INFPhoto, AKM-GSI


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz