Polecane przez czytelników :)

"-Pieprzysz się z nią? -Nie wiem." Autroska analiza bezpiecznej odpowiedzi :P

      Każda decyzja, którą podejmujemy jest albo dobra albo zła. Nie ma niczego pośrodku. Albo zero albo już coś. Jakiś niedouczony, ale jed...

wtorek, 9 lutego 2016

Przestrzelił się na amen!



     Nie musiałam długo czekać na rozwój wydarzeń, które zapoczątkowałam wczorajszego poranka kilkoma kliknięciami w ekran mojego telefonu. Niektórzy są tak przewidywalni w swoich ruchach, że nawet nie zdążyłam się zdziwić… Cóż… Typowy fagas… A muszę przyznać, że czasem porażający „szczerością”. Niestety ja byłam dla Niego zbyt „nieprzyzwoita”, a do tego nie miałam tych pieprzonych kluczy… A wyrwać je miałam tej blondynce czy tamtej rudej? Bo one obie klucze mają. Do tej pory. Nic się nie zmieniło. Chociaż pieprzył, że teraz to wszystko się zmieni… Nie wiem co. Bo zwiewne sarenki o falujących biustach wciąż mogły popełniać swoje „falstarty”, a ja gubiłam się już w tym całym anturażu taktownych progresji i jeszcze na koniec zostałam podsumowana jako mała dziewczynka, bo nie chcę Pana zrozumieć i rozumieć! Do tego uznał, że najwidoczniej mamy inne potrzeby!

Naprawdę mocne!

Ba! Mamy inne! Zupełnie! Nie interesują mnie wieczne rozmowy na fejsbukowym profilu, choć doceniam impuls porannego „miłego dnia”, jednak manifest kolekcji wirtualnych konwersacji pozostawiam damom potrzebującym tej formy wsparcia. Ja mam ją głęboko w swojej dużej doopie. Dużej, bo gdzieś muszę zmieścić te żałosne zachowania kiełkujących zarostów czy maniakalnych wdychaczy optymistycznej bryzy…

A ślepy los rechocze. Co rusz. Moim głosem. Głosem krokodyla, co łzę niejedną uroni. Ze śmiechu.

Czy to jakaś autopokuta? Romantyczny performance? A po cholerę mi jakieś klucze? Teraz wchodzi się na PIN! A i bez PINów można pięć dych wyrwać ze ściany płaczu na mieście!

Nie wiem, może chciał jeszcze na ułamek życia zostać kalifornijskim pastorem? Tak sobie gdybam, ale na kawałek blatu z moim na nim tyłkiem nie zasłużył. Nieprzyzwoitość moja poczeka na jakiegoś fana stajenki Denysa De Francesco i Andrew Blake’a ;) biegłego w mokasynach, latino faryzeusza, prostego egoisty, któremu w dobie „dynamicznych nurtów” szanujących się, niezależnych pań i ciekawostek matrymonialnych jakie powszechnie stosują, bliżej do dmuchanego krokodylka, niż do bezbłędnego maczo. Takiego Jachta Eleganta i Kreszowego Kabrio w jednym. Dlatego o wszechmocnej miłości zapomnijmy na chwilkę i przyjmijmy wstępnie, że istnieją jedynie dłuższe lub krótsze "Podróże", które warto przeżywać całym swoim jestestwem… Ci, których źrenice widziały Vegas, Meksyk albo Lazurowe Wybrzeże w oczach partnera, przełożą to elegancko na stosowną alegorię.

A teraz bezpośrednio się zwrócę, może dotrze na koniec.

Proszę Pana… Czas idzie, a nim młodość wariacką odmierzą zachody słońca i pogrzebie ją piach szpadla ponurego Caprichiozo, nim kur wzejdzie i się nas wyrzeknie wspomnisz w sentymencie, że przestrzeliłeś się dnia dzisiejszego, proszę ja Ciebie ... :)

Jestem bowiem Brakującym Ogniwem… Brakującym elementem pomiędzy potworem ciasteczkowym, a słowiańskim waleniem - bezkompromisową fuzją prozaicznie prosperujących bytów zaspawanych w chooj awangardowej wersji homosapiens ... ;)

Przestrzeliłeś się. Widziałam.

A tak po przyjacielsku podpowiem, chociaż nie zamierzam być Twoją przyjaciółką, to... szkoda spermy… Z tą rudą, to przesadziłeś… Oczu nie masz? ;)



foto by Ela Rogalska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz