Polecane przez czytelników :)

"-Pieprzysz się z nią? -Nie wiem." Autroska analiza bezpiecznej odpowiedzi :P

      Każda decyzja, którą podejmujemy jest albo dobra albo zła. Nie ma niczego pośrodku. Albo zero albo już coś. Jakiś niedouczony, ale jed...

czwartek, 4 grudnia 2014

„Pytacze” z portali randkowych…

„Co robisz w wolnym czasie?” Pyta mnie facet z portalu randkowego na czacie.

O! Zgrozo! Jaki wolny czas? Chłopie, widziałeś kiedyś kobietę, matkę, prowadzącą działalność gospodarczą, ogarniającą dom do tego, która ma jakiś wolny czas? Chyba jak śpi. I to krótko.

Piszę mu grzecznie, że lubię kajaki, chodzenie po górach, jeżdżę na rowerze, czasem polecę na basen, kiedy akurat mój syn ma trening. Coś tam jeszcze chciałam dodać, ale on do mnie: ale ja pytam o to co robisz w tygodniu między domem a pracą… Myślałam, że szlag mnie trafi. No jak co robię?! Jadę autem do sklepu, kupuję chleb albo bułki, jakieś smarowidło w postaci pasztetu, ser żółty, kilka pomidorów i znowu w auto. Mknę do domu, bo syn dzwoni, że potrzebuje glinę na plastykę, albo kluczy zapomniał, a w wyjątkowych przypadkach tłumaczy, że nie wiedział o pracy domowej z polskiego i dostał pałę. 
Wpadam do domu. Od progu krzyczę na czternastoletniego prawie, ignoranta. Rzucam zakupy, nie ściągam butów, sypię karmę dla najmilszej istoty w moim domu, czyli czarnego kota. Oddycham szybko. Mogę ściągnąć kurtkę. Cały czas krzyczę. W międzyczasie pytam czy nie głodny. Syn, nie kot. Kot już chrupie. Jest dziewiętnasta. Albo nawet po. Wrzucam na patelnię jakieś mięsiwo co się szybko smaży. Czyli kurczak albo ryba. A czasem wystarczy jajko sadzone. Częściej fasolka ze słoika albo zupa z kartonu.  Ziemniaków nie obieram, bo za długo. Pewnie nawet nie mam. Ściągam buty. Tylko w co drugi weekend mogę poszaleć w kuchni. Lubię gotować. Tylko kiedy?  W pozostałe weekendy studiuję. Nie wiem po co, ale tak mi się zachciało. No już. Chwila oddechu. Nie krzyczę i nie gadam, bo jem. Mmm pycha ta chrupiąca kajzerka maczana w sosie. Pomagam w lekcjach, odbieram telefony od znajomych, ale częściej od klientów. Jest po dziewiątej wieczorem. O kurczę, właściwie zbliża się dwudziesta druga! Znowu krzyczę, że niech myje zęby, idzie pod prysznic i pakuje książki na jutro. Uff, siadam. Wyciszam się. Piję herbatę. Zaczynam pisać. Poezja, proza. Nie mam weny. Biorę książkę. Czytam. Zaglądam na portal randkowy. Zgroza. Wena przyszła. Ktoś pisze na fejsie. Odpisuję w międzyczasie. Matko, już po dwudziestej trzeciej! Jeszcze chwila, muszę skończyć myśl.

„To po co tu jesteś, skoro nie masz czasu na randki?” Pytanie potencjalnego zainteresowanego spotykaniem się ze mną. No! Zwariować można! Mówię, że znajdę czas. Pytam kiedy chce się spotkać. „No nie wiem, może najpierw popiszemy, poznamy się lepiej.” Ogarnia mnie wściekłość. Piszę krótkie „pa” i dopisuję, że jak ustali termin spotkania, to niech się odezwie. Nie mam czasu na pierdoły.

Piszę esemesa do J., że się stęskniłam i mam ochotę się przytulić. Po kwadransie dostaję odpowiedź: Ja też. Będę wracał we wtorek z Poznania do Wawy. Zostanę u Ciebie na noc. Mam ochotę Cię zerżnąć.
Uśmiecham się do siebie. 
Odpisuję: OK. Nie mogę się doczekać.

I to jest facet, a nie pipa. Po cholerę mi te randkowe portale? ;) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz